No fajnie, już się zaczyna...choć czy powód jest, to jeszcze niejasne..Wiersze, łzy, złorzeczenia, słowa jak pociski, które mają wstrząsać i wydzierać jęki...
Czy nigdy niczego się nie nauczycie?
Są miary rzeczy ustalone przed wiekami i przetestowane sumieniem sposoby na odnoszenie się do okrutnych zdarzeń, podług ich faktycznej grozy i makabry...Więc to, co może być niezwykle kompromitującą (zwłaszcza prokuraturę) pomyłką i zaniedbaniem - choćby tysiąc wierszy napisać i wykrzyczeć największe słowa - nigdy nie urośnie do hiobowej tragedii i dziejowego dramatu. Nie stanie się też rewolucyjną pochodnią...
Nie róbcie z siebie histeryków...nazywajcie rzeczy po imieniu, ale nie nazywajcie ich ponad imię, jakie im przynależy...
Bałagan z trumnami - jeśli zostanie potwierdzony - obciąża urzędników. Brak polskich sekcji po przywiezieniu szczątków do Polski, już dziś obciąża prokuraturę...Bo jak skompletować własne materiały do własnego śledztwa, rezygnując z własnej aktywności, gdy dowody są pod ręką...
To wymaga napiętnowania ...bez popadania w nielogiczne analogie...
I co z tego, że Walentynowicz? A gdyby sprawa dotyczyła stewardessy, o mało znanym nazwisku, to też by się prosiło by - jak to się już tu dzieje - uderzać w historyczne paralele i sięgać do wieszczów?...Jakoś przypuszczam, że wątpię...
Tyle już razy brak opamiętania - rzeczy poważne zamieniał w groteskową farsę...A wy wciąż tą jałową drogą... do miejsca, w którym przecież już jesteście...